Newsletter
Kwiecień 2016
PRÓBA
******************************************************
- Potrzebuję nauczyć się być cierpliwą.
- Okej. A jak myślisz, gdy uczysz się cierpliwości, czy ktoś zapuka do Ciebie dnia pewnego do drzwi, Ty je otworzysz i ujrzysz tam posłańca z pięknie opakowanym pudełkiem, a w nim pożądana cierpliwość?
-Nnooooo, nie…
- No, nie… Nikt nie dostarczy Ci cierpliwości, której się musisz nauczyć. Nie spadnie z nieba, nie wygrasz jej w lotto, nie obudzisz się nagle nią wypełniona. Noooo, nie…
- Co zatem?
- Próba. Dużo prób.
- Co?
- Okazje do próbowania, ćwiczenia, okazje do uczenia się. Próba.
- hmmmm… czyli będzie trudno.
- na pewno będzie wyzwanie i droga do …
- hmmmm…
- Potrzebna Ci cierpliwość?
- Bardzo! Bardzo! Bardzo! Męczę się już, związek mi się sypie, dzieci zaraz zabiję i sama zwariuję…
- No to nie ma innej drogi. Czas się jej uczyć. Czas więc na czas próby.
- hmmm… no… noooo tak…
Nie ma innej drogi. Jeśli czegoś chcesz się nauczyć, coś w sobie rozwinąć – musisz przejść cała drogę od „nie wiem” lub stanu swojego obecnego galimatiasu – do „wiem” i do nowej jakości. To nie jest system teleportacyjny. Nie ma żadnego magicznego guziczka. To droga. Trzeba ją przejść. I na pewno będzie różnie.
Dobrze to wiedzieć. Dobrze mieć tego świadomość i się na to przygotować.
Jeśli przykładowo chcesz, potrzebujesz nauczyć się być cierpliwą – wyruszasz ze stanu niecierpliwości. I z niej właśnie będziesz rodziła cierpliwość. I tak naprawdę dzięki niej. Paradoks, co? Wiesz dlaczego?
W pewnym momencie każdy z nas zaczyna czuć, że to, co dotychczas – nie jest już adekwatne i nie działa. Nie działa – to znaczy – nie daje oczekiwanego, upragnionego rezultatu. To taki moment, kiedy z czegoś już wyrastamy i jednocześnie moment, gdy jesteśmy zapraszani do uczenia się czegoś nowego. Z reguły wtedy dostajemy okazje od losu do nauki tego nowego; niejako „los” nas popycha w momenty próby. Akurat wtedy spotykamy jakichś ludzi, zdarzają nam się jakieś sytuacje, tematyczne książki same włażą nam w ręce, piosenki i słowa wpadają nam w uszy świdrując duszę. „Coś do nas gada”. To takie zaproszenie od świata do ruszenia w naukę nowego. Takie małe szturchanko od świata. Zapraszające szturchanko.
Ten moment, kiedy „to, co dotychczas już nie działa” jest często niewygodny. Często nawet bardzo.
Bo… najpierw wkurzenie i/lub zniechęcenie. Potem duże „nie wiem”, „nie mam siły”, „nie mam pomysłu” i duża bezradność. I z tej niewygody emocjonalno-ogólnej – wyrasta coś wspaniałego – naturalna, instynktowna potrzeba ratunku, szukania rozwiązania, powietrza, oddechu, czegoś, co nas z tej otchłani wyciągnie. Wtedy też – w przeróżny sposób i w przeróżnych okolicznościach – dochodzimy do wniosku, co nie działa i zadajemy sobie fundamentalne pytanie – czego mi brak/czego potrzebuję się nauczyć. I za odpowiedzią – zaczyna się droga. I próba. Próby. Okazje do nauki.
Także – gdyby nie ów dyskomfort, ta nieadekwatnośc tego, co dotychczas działało i przestało – tkwilibyśmy w starych schematach, mechanizmach, strategiach, sposobach bycia, w starym w nieskończoność. Tymczasem to ów dyskomfort i niewygoda, to owa nieadekwatność dotychczasowego jest impulsem do szukania nowych rozwiązań i ruszenia w drogę. Czyli ta przykładowa niecierpliwość, która spowodowała już wiele realnych szkód w życiu –kłótnie, konflikty, może rozpad związku, może nieufność dzieci, może długotrwale fatalne samopoczucie i poczucie braku kontroli. Otóż ta przykładowa niecierpliwość, której mamy dość i z którą sobie nie radzimy – jest błogosławieństwem, bo ostatecznie, to właśnie ona i wynikające z niej konsekwencje stymulują nas do zmiany, do ruszenia w drogę. Także ruszamy dzięki temu, co niewygodne i co nie działa.
Można więc zmienić ciut optykę i zamiast zżymać się i wkurzać i psioczyć, jak źle, usiąść spokojnie, zaparzyć sobie smaczną kawę i powiedzieć „ no dobra, rozumiem już. TO nie działa. Rozumiem, że TO zaprasza mnie do następnej klasy :-) , że czas się wziąć do roboty i nauczyć nowego. No dobra”. A zaproszenia dostawać jest przyjemnie w sumie, co? Zawsze za zaproszeniem jest coś nowego, jakieś bogactwo. Wiedza, mądrość, doświadczenie, znajomości może… Bogactwo.
Widzisz tego ludka poniżej? Ten dołek, w którym jest, a który już mu nie służy i w którym jest mu niewygodnie, jest impulsem do zmiany, do ruszenia w drogę. Do wspinania się na swój szczyt. To dzięki temu „dołkowi” ten ludek ruszy w górę. To dzięki niemu w ogóle o tej górze pomyśli. Także nie psiocz za długo na swoje „dołki”. Korzystaj z nich. Spójrz na nie jak na okazję, jak na zaproszenie do drogi.
Ten umowny „dołek” może być wszystkim. Wspomnianą niecierpliwością, nieufnością, samotnością, zagubieniem, bezsilnością, gadatliwością, egoizmem, pustką, czepialskością, smutkiem, niewiarą, etc… Możesz tu wpisać każdy możliwy przykład ze swojego życia, każdy stan. I to właśnie ten dołek vel każdy możliwy stan lub sytuacja – jest induktorem/zaproszeniem do drogi do szczytu.
Z niecierpliwości do cierpliwości; z nieufności do ufności; z samotności do współbycia, czy partnerstwa; z zagubienia do znalezienia; z bezsilności do siły, do mocy; z gadatliwości do zdolności bycia w ciszy, itede…
Ten ludek będzie się wspinał do swojego upragnionego celu. Z „dołka” będzie szedł ku „górze”. Rozumiesz? Z np. niecierpliwości ruszasz w cierpliwość. I – tak, jak napisałam – nie ma guzika teleportującego Cię na szczyt, nie ma windy. Jest droga. Podczas niej będzie różnie. Będą niedogodności, będą przeszkody; będzie fajnie, będzie ciekawie, ale i będzie tak, że będziesz miała dość. Będzie różnie. Na pewno będziesz w nowym. W nowym, gdzie stare Twoje „dołkowe” schematy/strategie i skrypty nie będą adekwatne i nie będą działały, ale za to będą jako pierwsze Ci wybijały. Co to znaczy? A znaczy to tyle, że na pewno w pierwszym odruchu zareagujesz ze starego – czyli ze swojego „dołkowego” odruchu, np. z niecierpliwości, z poczucia osamotnienia, beznadziei, czy z węszenia i podejrzliwości dyktowanej nieufnością. To naturalne. To działa, jak automat. Bo posługiwałaś się tym dotychczas i wrosło w Ciebie, wgrało się w Ciebie i działa z autopilota. Odruchowo. Jako pierwsze. Sęk w tym, by to zauważać, by o tym pamiętać, że tak jest i życzliwie dla siebie samej – sobie za to nie dowalać, tylko zmieniać na nowe rozwiązania i naprawiać szkody wynikające ze starego. I uporczywie robić nowe. Robić po nowemu. Robić swój własny szczyt, na niego się wspinać. W pewnym momencie zdziwisz się – zareagujesz już nie ze starego, ale z nowego właśnie. Nie niecierpliwością, ale cierpliwością. Rób nowe więc, ucz się nowego. Dostaniesz do tego okazje. Tego bądź pewna. Los jest hojny :-) Światu i życiu nie zależy na Twojej beznadziejności i przeciętności. Życie stawia na rozwój, więc bądź pewna – da Ci okazje do uczenia się. Da Ci możliwość próby.
Tak jak ludkowi w dołku - da szczyt i możliwość wlezienia nań. Tak i Tobie da okazje do nauki i wykształcenia nowej kompetencji. To momenty próby, które pokazują, jak bardzo zależy Ci na tym, czego pragniesz. I jak je wykorzystasz. Dla siebie, czy przeciw sobie. Czy wykorzystasz je, by uczyć się tego, czego masz się uczyć?
Gdy więc uczysz się cierpliwości – bądź pewna – dostaniesz okazje do nauki. Dzieci będą nieznośne, będą chorowały, korki na drodze będą wszędzie, będą się psuły windy, gdy akurat się śpieszysz, a panowie będą kładli kafelki na schodach obok, złapiesz gumę w aucie; mąż będzie powoli ustawiał zakupy w szafce, komputer się zawiesi, ktoś nie odbierze telefonu, ktoś nie zadzwoni, ktoś będzie myślał, gdy zadasz pytanie, ktoś dla Ciebie ważny wciąż nie będzie znał odpowiedzi na ważne, postawione pytanie, …. I milion przeróżnych rzeczy , które wystawią Twoją cierpliwość na próbę.
Spodziewaj się tego!
Tylko wiesz co? To nie jest przeciwko Tobie! To jest DLA CIEBIE!
To są właśnie te okazje od losu, by się uczyć, by zmieniać to, co zmieniać chcesz.
Weźmiesz je? Skorzystasz z nich?
Jak bardzo Ci zależy na tym, czego chcesz i potrzebujesz? Te momenty to zweryfikują. Bo to momenty próby.
Zawsze możesz siedzieć w swej niewygodzie, w swoim własnym „dołku” i nie rozwijać się, nie nauczyć się niczego więcej, nie stać się bogatszą. Możesz. Masz to cudowne prawo. Ono się nazywa wolna wola. Tylko…. Czy naprawdę tego chcesz?
Wiem, wiem, że jest cholernie trudno wleźć na tę swoją górę… Wiem to… Naprawdę wiem…
Sama nie raz mam ochotę rzucić wszystko w kąt i zostać tam, gdzie siedzę. W pozornej wygodzie.
Tyle tylko, że potem pytam się siebie o to – jaką cenę zapłacę za swój pozorny spokój i swoją pozorną wygodę (wygoda to choćby brak wysiłku, który muszę zrobić włażąc na swoją górę, brak napięć i frustracji, brak porażek, brak konieczności koncentracji, możliwość pozostania tą, która wie, zamiast bycia tą, która znów nie wie i się uczy, etc.., czyli pozorna wygoda). I gdy zapytam się o cenę – wiem…, dobrze wiem, że coś bardzo ważnego dla mnie w życiu mnie ominie. Ominie mnie, jeśli nie ruszę. Coś bardzo ważnego.
Więc ja wybieram ruszać tyłek i włazić na tę swoją górę. I wysilać się, i wkurzać się, a nade wszystko uczyć się, leźć tam, gdzie chcę doleźć. Bo tam jest to, co naprawdę ważne. Im trudniej, tym ważniejsze.
Próba to dar. Pamiętaj.
Im większa próba, tym większy dar.
____________________________________________________________________________________
Zapraszam Cię bardzo serdecznie do tego, byś zapytała się samą, do nauki czego los Cię zaprasza? Co z tego, co dotychczasowe się nie sprawdza, nie działa, szkodzi Ci lub Cię niszczy? Czego nowego masz okazję się nauczyć? I co będzie możliwe, gdy to zrobisz? Do czego Cię to zbliży? Jaką jakość życia stworzy? Co jest Twoim obecnym „dołkiem”? I do jakiej „góry” los Cię zaprasza?
Jakich prób możesz się spodziewać po drodze? Czym mogą być Twoje próby?
Jak chcesz je przejść? O czym chcesz pamiętać podczas momentów próby?
Pomyśl. Może akurat Ci się przyda.
____________________________________________________________________________________
Te z Was, które rozeznają swoje „dołek” i „górę” i które CHCĄ zacząć się wspinać na swój szczyt i czują, że przydałaby im się asysta - serdecznie zapraszam na próbną, darmową sesję coachingową.
Napisz mejla lub zadzwoń.
Tymczasem uściski.
I trzymam kciuki. Za Ciebie i za Nas wszystkich wędrujących ku swoim szczytom.